piątek, 26 lutego 2016

11. M. D. Headley "Magonia"



"Śmierć to taki Święty Mikołaj w świecie dorosłych, tyle że na odwrót."

Aza Ray topi się w powietrzu. Dosłownie. Choruje na tajemniczą chorobę płuc i pewne jest, że niedługo umrze. Przed śmiercią jednak pragnie przeżyć jeszcze swoje szesnaste urodziny. Na kilka dni przed nimi widzi jednak statek, płynący po niebie i wołający ją po imieniu. Nikt nie wierzy dziewczynie i wszyscy wmawiają jej, że to tylko halucynacja. Ale Aza wie swoje. Pewnego dnia staje się nieuniknione- nastolatka umiera i trafia do nieba. Nie tego chrześcijańskiego, pełnego aniołów i innych patetycznych tworów, a do tajemniczej krainy zwanej Magonią. Okazuje się, że wśród chmur miejsce mają pirackie abordaże, a burze i zmiany pogody powodowane są przez szkwałowalenie, które mają za zadanie ukrywać statki przed wzrokiem Utopników. A to dopiero początek.

Ta książka jest największym rozczarowaniem tego miesiąca i jest mi z tego powodu naprawdę przykro. Sam opis i początek były dla mnie ogromną zachętą. No i do tego przecudowna okładka, która ślicznie odbija światło. Ale im dalej zagłębiałam się w przygody Azy, tym bardziej miałam ochotę odłożyć tę książkę na półkę. Wydaje mi się, że autorka nie do końca przemyślała swój pomysł na powieść i nie wykorzystała całego potencjału.

Świat przedstawiony w "Magonii" jest jednak jednym z najciekawszych, o których kiedykolwiek czytałam. Sam pomysł podniebnych żeglarzy-ptaków i całej podniebnej fauny to coś niesamowitego! Przede wszystkim w końcu miałam okazję odetchnąć od książek, w których społeczeństwo podzielono na specyficzne kasty, z których ta najbiedniejsza postanawia wzniecić bunt. Headley wychodzi do czytelnika z czymś nowym i świeżym, co jest ogromnym plusem (niestety jednym z niewielu).

Bohaterowie są tak sztywni i papierowi, że to aż nierealne. Azę jeszcze można przeboleć, bo to bystra i kumata dziewczyna, ale jej przyjaciel, Jason, irytował mnie przez większą część powieści. Bohaterka w rozdziałach z perspektywy chłopaka nie do końca tłumaczy wszystkie jego zachowania, więc czasem nie miałam pojęcia, dokąd dąży ta postać. Największym fantastycznym elementem nie jest tu człowiek zmieniający się ptaka, a piętnastolatek włamujący się do tajnej bazy amerykańskiego rządu. Serio? 

Minusem jest też sam pomysł na fabułę. W książce dzieje się bardzo dużo rzeczy naraz i nie jest łatwo zrozumieć, który moment to ten najbardziej przełomowy dla bohaterów. To tak, jakby czytać powieść, która ma w środku pięć scen kończących. To nie tyle nudne, co irytujące.

Podsumowując- książkę warto przeczytać tylko i wyłącznie dla niezwykłego świata przedstawionego. Nie spodziewałabym się tu fajerwerków, jednak to dość lekka podróż. Miałam szansę zostać kapitanem swojego własnego statku, chociaż nie będę tego wspominać z zachwytem.

Moja ocena: 4/10

sobota, 20 lutego 2016

10. C. Clare "Mechaniczny anioł"



Czy może być coś lepszego niż połączenie XIX-wiecznego Londynu, podziemnego, fantastycznego świata i steampunkowych maszyn? No właśnie. Nie może. Dlatego zaprzedałam duszę dla tej książki i czekając na premierę najnowszej książki Cassandy Clare ("Pani Noc") znowu sięgnęłam po "Mechanicznego Anioła". Co więcej, przeżywałam go bardziej niż za pierwszym razem.

"Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę."

Podróż z Ameryki do Anglii jest dla Tessy nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, kiedy na brzegu czeka na nią nie kochany brat, a nie budzące zaufania Mroczne Siostry. Przekonują dziewczynę, że Nate czeka na nią w ich posiadłości, co oczywiście okazuje się kłamstwem. Zmuszają Theresę do wykonywania dziwnych czynności, które odkrywają w niej nową zdolność- umiejętność przeobrażania się w dowolną osobę, której przedmiot posiada. Żeby tego było mało, arogancki, ale niezwykle przystojny William wciąga ją w zupełnie nieznany Świat Cieni, pełen niebezpieczeństw i intryg. Świat, w którym ożywają wszystkie legendy. Chłopiec jest jednym z Nocnych Łowców- pół-ludzi, pół-aniołów; legendarnych obrońców świata, stworzonych do walki z demonami. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do gry wkraczają już nie fantastyczne istoty, a mechaniczne roboty, maszyny stworzone przez tajemniczego Mistrza, któremu zależy na umiejętności Tessy.

Najpiękniejszą rzeczą w całej powieści jest atmosfera. Uwielbiam wiktoriański Londyn; całą otoczkę tajemnicy, dreszcz przerażenia i całą etykietę, której przestrzegać musieli ówcześni ludzie. Intryguje mnie w tym okresie niemal wszystko, a autorka w niesamowity sposób połączyła rzeczy kojarzące się ludziom z tamtym czasem- szybki rozwój techniki, obyczaje, wierzenia i przede wszystkim złą pogodę. Ciemne niebo, mgła i deszcz, tak często opisywane przez autorkę, dopełniają dzieła, tworząc tło dla wydarzeń. XIX wiek pasuje jak ulał do opowieści o wampirach, likantropach i czarownikach.

Bohaterowie różnią się od siebie charakterami, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Od dojrzałej i władczej Charlotte, przez dziewczęcą i zarozumiałą Jessamine i szalonego Henry'ego, aż po wrażliwego Jema. Mnie najbardziej do gustu przypadła jednak postać Willa. Chłopak zachowuje się jak kompletny ignorant, bez zastanowienia raniąc ludzi słowami jak sztyletem. Jego postać ma jednak przebłyski innego Willa. Więcej nie powiem- warto dowiedzieć się tego samemu przez lekturę.

"- Sugerujesz, że resztki mojej reputacji pozostały nietknięte? - zapytał Will z udawanym przerażeniem. - Najwyraźniej coś źle zrobiłem. Albo nie zrobiłem czegoś złego, tak też może być."

Podczas, gdy ludzie zazwyczaj ekscytują się niezwykle zaplątanym wątkiem miłosnym, ja największą uwagę zwróciłam na relację pomiędzy Jamesem i Willem. Chłopcy dopełniają się nawzajem. Jeden z nich jest wulkanem emocji, bezpośrednim i głośnym. Drugi to natomiast kompletne przeciwieństwo- delikatność i krzepiące słowa. To, jak oboje o siebie dbają i jak są sobie bliscy, to coś niesamowitego. Prawdziwa przyjaźń, w której brak miejsca na fałsz czy zawiść. Są dla siebie jednocześnie mentorami i uczniami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Książka jest idealna zarówno dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z twórczością Cassandry Clare, bo pozwala na wszystko spojrzeć od podszewki, poznając ten świat na dwa wieki przed główną serią, jak i dla ludzi mających za sobą "Dary Anioła", jako opowieść o bohaterach, o których mogliśmy słyszeć między wersami. Powieść dziwnie pasuje do niezbyt zachęcającej aury panującej za oknem, czyli deszczu czy topiącego się śniegu. Na pewno nie jest to łatwa historia, pełna szczęścia i rozwoju wypadków przyjaznego bohaterom. Mimo to fabuła i zakończenie są dziwnie satysfakcjonujące. Zdecydowanie polecam!

Moja ocena: 9/10

czwartek, 11 lutego 2016

9. G. Szamotulski "Szamo" (Kącik Starszego Brata)



„Z zespołem piłkarskim jest jak z klasą w szkole.  Zastanówcie się: lubiliście wszystkich? Nie, kumpli kilku, kilka neutralnych osób i zawsze jakaś grupka, którą chciało się zlać na długiej przerwie. Dlaczego w piłce miałoby być inaczej? Dlaczego miałbym lubić każdego? Chłopak ze wsi  (ale z dobrym dorzutem), śmierdziela jakiegoś (z niezłą kiwką) czy zwykłego smutasa (mocnego w powietrzu). Nie ma drużyny, w której bez wyjątku wszyscy się lubią.”

Szamo – Grzegorz Szamotulski – bramkarz, reprezentant kraju w piłce nożnej. Po przeczytaniu książki określę go słowem „wariat” – „świrem” był Jego śp kolega z drużyny „Ledek”.  W grze  od 1991 do 2012 roku. Książka składa się z różnego rodzaju historii. Od tych, które wywołują u nas wybuchy śmiechu przez te wprowadzające w osłupienie, szok czy nawet odczucie niesmaku. Jest jak danie słodko-kwaśne w chińskiej restauracji. Paleta barwnych opowieści. 
Dziś piłkarz to zawodnik, sportowiec. Osoba oddająca swoje życie dla sportu. Postać pełna wyrzeczeń. Szamo przedstawia nam to bardzo prosto – to młody „gość”, który ma własną kasę, kontakt (po którym będzie następny lepszy) i jest…. taki jak my. Czyli kiedy ma korzystać z życia jak nie tu i teraz… Teraz jest młody, teraz postawi na swoim. Oczywiście, treningi się nie zmieniły, jednak odpoczynki pomiędzy rozgrywkami często były zakraplane – czy myślisz, że dziś jest inaczej?
W każdym bądź razie, jak przystało na wariata – Szamo jako bramkarz było nie do okiełznania.

Dlatego szczerze mówi:

„Nie lizałem nikomu tyłka i teraz mam świeży oddech”

Moja ocena: 7/10

*Po raz kolejny za recenzję dziękuję dla mojego wspaniałego Starszego Brata :)*

sobota, 6 lutego 2016

8. A. Doerr "Światło, którego nie widać"



Kiedy słyszę ten tytuł, to budzą się we mnie wszystkie emocje naraz- od skrajnej radości po bezbrzeżny smutek. Bo właśnie to przyszykował czytelnikom Doerr. Całą karuzelę najróżniejszych przeżyć. Już widząc to, że książkę nagrodzono Pulitzerem, a sam autor pisał ją przez 10 lat, można się wiele spodziewać. Na początek powiem jedno- nie jest to kolejna książka osadzona w czasach II wojny światowej. To coś o wiele lepszego.

Marie-Laure nie widzi od szóstego roku życia. Świat poznaje dotykiem, a dnie spędza w paryskim muzeum, gdzie codziennie zabiera ją ojciec, ślusarz tego przybytku. Na każde urodziny dostaje mały domek-zagadkę, wewnątrz którego ukryta jest niespodzianka. Później wstawia go do modelu miasta, umożliwiającego dziewczynie naukę topografii. Werner to mały mieszkaniec niemieckiego sierocińca. Nie może pogodzić się z myślą, że gdy tylko skończy piętnaście lat, będzie musiał zacząć pracę w kopalni węgla. Wolałby naprawiać radia i słuchać audycji tajemniczego Francuza, opowiadających o prawach fizyki. Kiedy wybucha wojna, dzieci zdają sobie sprawę z tego, że nic już nie będzie takie samo. Punktem wyjścia książki stają się nie tylko konflikt militarny, ale także fale radiowe, kamień nazywany Morzem Ognia i malownicze francuskie miasteczko Saint-Malo.

"Otwórzcie oczy i poparzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze."

Styl, w którym napisane jest "Światło, którego nie widać", odbiega od patetyczności typowej dla innych dzieł dotyczących drugiej wojny światowej. Trudno w nim o heroiczne czyny ratujące ojczyznę czy bohaterów ginących w walce o swoje ideały. Dostajemy za to zwyczajnych ludzi. Poznajemy ich troski i razem z nimi zmieniamy codzienne małe przyzwyczajenia, które stają się niemożliwe ze względu na wojnę. Bohaterowie spotykają na swoich drogach różne typy osobowości: od Hitlerjugend po starsze panie organizujące francuski ruch sabotażowy, więc w tej kwestii nie można się nudzić.

Rozdziały to na zmianę rok 1944 i lata poprzedzające, więc zanim poznamy początek historii, to znamy jej zakończenie, co uważam za świetny pomysł. Dodatkowo podzielone są one na podrozdziały, każdy o odpowiednim tytule nadającym treści niezwykły charakter. Autor zastosował narrację trzecioosobową i pisał z perspektywy różnych bohaterów, co również oddaje zabarwienie całej powieści. Zdania są proste i brak w nich podniosłości, więc to lektura, nad którą nie trzeba łamać głowy (chociaż ze względu na poruszany temat trudno stwierdzić, że lekka).

Doerr decydując się na napisanie książki osadzonej w realiach drugiej wojny światowej wszedł na grząski teren. Wielu imało się już tego, ale niestety z miernym skutkiem. Tu natomiast mamy powieść idealną- nie ckliwą czy zmanierowaną, a prawdziwą; na głównym planie nie jest miłość czy strach, a życie. Absolutnie zakochałam się w tej opowieści. Jej pozytywna opinia krążąca po internecie czy innych źródłach jest w stu procentach zasłużona.

Moja ocena: 10/10

środa, 3 lutego 2016

7. L. Oliver "Panika"



Czekałam na tłumaczenie tej książki od kiedy wydawnictwo zapowiedziało, że kiedyś ją wydadzą. Zaczęłam czytać ją w oryginale, ale moje lenistwo wygrało i postanowiłam poczekać (nawet, jeśli oznaczało to kilkumiesięczne, desperackie nadzieje na wcześniejsze oddanie do druku). Wczoraj niemal czekałam na otwarcie księgarni i od razu zaczęłam szukać jej na półkach. No i jest. "Panika" Lauren Oliver. W końcu.

Chcesz wejść w produkcję mety? Wyjechać do Nowego Jorku i poddać się milionom operacji plastycznych? A może kupić cytrynowo-żółtego forda z lombardu? Prawdopodobnie przyda Ci się 50 tysięcy dolarów. Licealistom z małej miejscowości Carp również, więc właśnie dlatego powstała Panika. Gra, która wyzwala w uczestnikach najgłębiej skrywane uczucia, takie jak desperacja i przede wszystkim strach.

"Zasady są proste. Dzień po rozdaniu dyplomów następuje Skok Otwarcia, a później gra toczy się przez całe lato. Po finałowej konkurencji zwycięzca zgarnia nagrodę."

Brzmi jak bułka z masłem, prawda? Niezupełnie. Sędziowie, których tożsamości nie zna nikt, dbają, by zapewnić publiczności i uczestnikom niezapomnianych wrażeń. Heather, porzucona przez chłopaka, nie planowała brać udziału w Panice. Przyszła kibicować swojej przyjaciółce, a mimo to również bierze udział w Skoku Otwarcia. Do tej pory przecież gardziła rywalizacją.

"I po raz pierwszy w tej grze poczuł ją- panikę -rosnącą mu w piersi i podchodzącą do gardła."

Kompletnie zakochałam się w tej książce. Autorka wszystko kreuje z najmniejszymi szczegółami, więc otrzymujemy dzieło naprawdę dopracowane. Co więcej, powieść trzyma w napięciu już od pierwszej strony. Pełno jest wątków, które wytłumaczone są dopiero dalej; nie dostajemy niczego od razu. Możemy domyślać się, dlaczego bohater postąpił tak, a nie inaczej, ale szybko przekonujemy się, że było zupełnie na odwrót. Sama idea małego miasta funkcjonującego niczym teraźniejsza dystopia od początku wydała mi się niesamowicie ciekawa. Także jej mieszkańcy (a wśród nich desperaci, szaleńcy czy alkoholicy) to barwna plejada portretów. W tej kwestii na pewno nie będziemy się nudzić, co nie oznacza, że otrzymujemy postaci nierealne; co to, to nie. Wpleciono również wątek miłosny. Nie narzuca on się nam na pierwszy plan i nie spotkamy tu momentów, w których główna bohaterka w chwili zagrożenia życia lub zdrowia zastanawia się, czy jej miłość ma sens i czy ukochany na nią spojrzy. Lauren Oliver jasno określa piramidę wartości uczestników gry.

Główni bohaterowie, między których podzielono rozdziały, są jednocześnie swoimi przeciwieństwami i podobieństwami. Dodge nie dba o nagrodę. Heather pragnie lepszego życia. Oboje przystępują do gry. Różnie spoglądają na świat, chociaż nie narzekają na zbytnie luksusy w codziennej egzystencji. Zaprzyjaźniłam się z Heather; to dziewczyna z charakterem. Ma cięty język, niesamowitą odwagę i wiele okazji do tego, by to udowodnić. Każde jej działanie uzasadnione jest przemyśleniami, nie działa pochopnie. Mimo że ma dopiero 18 lat, to życie ją doświadczyło. Jej matka jest alkoholiczką uzależnioną od imprezowania i nie zwraca uwagi na małą Lily, dla której bohaterka stara się spełniać zarówno rolę siostry, jak i opiekunki. Samo mieszkanie w ciasnej przyczepie campingowej to nie najprzyjemniejsze doświadczenie. Co to Dodge'a, to denerwowała mnie jego brawurowość. Momentami nie wiedziałam, co kieruje młodym mężczyzną. Nic więcej nie będę zdradzać, bo jego postać niemal do połowy książki pozostaje zagadką.

Jeden rozdział to jedna doba; obejmują one okres od 18 czerwca do 8 października. Autorka nie opisuje jednak każdego dnia z życia bohaterów- wybiera tylko te powiązane w jakiś sposób z Paniką. Rozdziały natomiast dzieli między Heather i Dodge'a, co uważam za ciekawy pomysł, bo możemy dokładnie zajrzeć w życie bohaterów, ale czy jest to konieczne przy trzecioosobowej narracji? Nie byłabym tego taka pewna. Język jest idealnie dopasowany do tematu i fabuły, więc czyta się bardzo lekko i przyjemnie, niemal chłonąc wydarzenia.

Okładka moim zdaniem jest przepiękna. Utrzymana w zimnych kolorach, z żółtymi elementami. Podoba mi się o niebo bardziej niż okładka oryginalna. Tekstu nie wydrukowano na śnieżnobiałym papierze i użyto czytelnej, dosyć dużej czcionki, co uważam za naprawdę ważne w książkach.

Chapeau bas, pani Oliver! "Panika" jest niesamowitą opowieścią o odwadze, strachu, poświęceniu, miłości i przyjaźni. Spodziewałam się czegoś podobnego do "Igrzysk śmierci" S. Collins lub chociażby poprzedniego dzieła L. Oliver, czyli "7 razy dziś" i jestem mile zaskoczona. To zupełnie świeże spojrzenie na problemy młodzieży, które wcale nie są tak absurdalne, jakimi czasem mogą się wydawać. To zdecydowanie jedna z lepszych książek młodzieżowych, które czytałam.

Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 1 lutego 2016

6. Wrap up- styczeń i lutowe TBR



Styczeń minął mi niezwykle szybko. Mam wrażenie, że dopiero co świętowaliśmy Nowy Rok, a tu właśnie mija pierwszy dzień lutego. Zgodnie z moim postanowieniem noworocznym wzięłam się ostro za czytanie; mój wynik wynosi 8 książek, z czego jestem niezmiernie dumna. Większość z nich czytałam na kindlu, więc nie mogły się załapać na zdjęcie.

PRZECZYTANE:
1. "Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins
2. "Morderstwo w Boże Narodzenie" Agatha Christie
3. "Księżniczka z lodu" Camilla Läckberg
4. "Samotny dom" Agatha Christie
5. "Assassin's Creed: Czarna Bandera" Oliver Bowden
6. "Portret Doriana Graya" Oscar Wilde
7. "Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz" Michelle Falkoff
8. "Dolina Issy" Czesław Miłosz

Łącznie przebrnęłam przez 2444 strony, co daje nam około 79 stron na dzień. Sądzę, że gdyby nie ta nieszczęsna lektura, z którą miałam ogromny problem, to wynik byłby wyższy o kilka książek, ale obowiązek to obowiązek :) Najlepszą książką w tym miesiącu okazała się (poza "Portretem...", który czytałam już po raz trzeci) "Księżniczka z lodu", której zakończenie było absolutną petardą. Już nie mogę się doczekać, aż zacznę drugi tom sagi. Najgorsza książka to "Samotny dom", co nie oznacza jednak, że była kiepska. Chowa się jednak za "Dziewczyną z pociągu" czy "Morderstwem w Boże Narodzenie". W styczniu przeczytałam tylko jedną powieść YA- nie wiem, co na to wpłynęło, ale miałam większą ochotę na czytanie kryminałów niż młodzieżówek. Wraz ze styczniem mija też pierwszy miesiąc mojej aktywności na blogu, z czego również jestem zadowolona.



TO BE READ:
1. "Księga Cmentarna" Neil Gaiman
2. "Światło, którego nie widać" Anthony Doerr
3. "Honor Złodzieja" Douglas Hulick

Na pewno będzie tego więcej, ale te książki (a zwłaszcza "Honor Złodzieja") czekają na swoją kolej już od jakiegoś czasu. Kończą mi się ferie, a co za tym idzie, będę miała mniej czasu na czytanie, ale w końcu mam jeszcze tydzień. A jak Wasze podsumowania?

sobota, 30 stycznia 2016

5. M. Falkoff "Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz"



"Przez ostatnie kilka dni na zmianę za nim tęskniłem i nienawidziłem go, czułem się winny i zdruzgotany- właściwie nie wiedziałem, jak powinienem się czuć, oprócz tego, że jakoś inaczej."

Temat śmierci i samobójstwa mało kiedy jest przedstawiony w powieściach YA jako coś, co się wydarzyło. Majaczy bardziej jako jedna z możliwości, którą rozważają bohaterowie; ostatecznie jednak ich życie wywraca się o 180 stopni i wszystko jest znów w porządku (standard? moim zdaniem tak). Tu jednak czyjś koniec stanowi początek powieści.

Sam nie czuje się dobrze w towarzystwie; od rozmów z obcymi woli słuchanie alternatywnej muzyki czy granie w Mage Warfare ze swoim jedynym kumplem, Haydenem. Ich relacja opiera się jednak głównie na sprzecznych poglądach i dyskusjach z pogranicza kłótni. Po imprezie, która okazała się naprawdę złym pomysłem, Sam znajduje ciało swojego przyjaciela, a przy nim playlistę. "Posłuchaj, a zrozumiesz." Więc chłopak słucha i poszukuje odpowiedzi. Odnalezienie jej okaże się nie lada zadaniem, w które zaangażuje między innymi specyficznie ubierająca się Astrid, hipstera Erica a także nadmiernie wymalowaną Rachel. Cała gama nietypowych osobowości.

Podeszłam do książki niepewnie, bo temat śmierci, zwłaszcza tej samobójczej, jest ciężki i nie zawsze przyjemny. W każdym razie z rozdziału na rozdział przekonywałam się do niej coraz bardziej. Napisano ją z niezwykłą lekkością, więc śledzenie poczynań bohatera stanowi niezwykle przyjemną czynność. Jeśli jednak poszukujesz typowej powieści YA, w której wszystkie problemy bohaterów po głębszych rozmyślaniach stają się fraszką, to odłóż "Playlist for the Dead" z powrotem na półkę. Mimo ciężkiego tematu nie ma tu wiele łez, więcej jest natomiast rozmyślań i dialogów, które dają do myślenia.

Zachwycił mnie pomysł podawania tytułów piosenek przed każdym rozdziałem. Książka stanowi niezwykłą (i naprawdę specyficzną) podróż po muzyce alternatywnej. Zazwyczaj nie słucham niczego podczas czytania, bo nie mogę się skupić, ale tym razem piosenki były świetnie dobrane do akcji i nawet wplecione w fabułę, więc przez całą lekturę niemal nie wyjmowałam słuchawek z uszu. Nie wszystkie piosenki przesłucham ponownie, bo nie każda wpadła mi w ucho, ale wiele z nich na stałe zagoszczą na mojej playliście (pokochałam zwłaszcza Mariner's Revenge- faktycznie zespół cechuje mądrość, kreatywność i dziwność). Są tam klasyki muzyki, jak na przykład "Smells like Teen Spirit", ale także nowsze utwory, jak "The Mother We Share" CHVRCHES czy "Cosmic Love" Florence and the Machine. Słowem- każdy znajdzie coś dla siebie.

Książka jest dopracowana w każdym calu. Bardzo emocjonalna, pełna nadziei i niezwykle przyjemna w odbiorze. Zdecydowanie warta uwagi, bo przedstawia śmierć z punktu widzenia osób, które tracą kogoś dla nich ważnego. Zróżnicowane charaktery bohaterów prezentują różne przemyślenia na ten sam trudny temat. Absolutnie polecam.

Moja ocena: 8/10

środa, 20 stycznia 2016

4. O. Bowden "Assassin's Creed: Czarna bandera"



"Nie nosimy niczyich barw, szczycimy się ich brakiem. Niech więc czarna bandera symbolizuje twoją wierność naturalnej człowieczej wolności. Należy do ciebie. Pływaj pod nią z dumą."

Złota era piractwa- dosłownie i w przenośni. Co odważniejsi mężczyźni, kuszeni obietnicami werbowników, decydują się na życie korsarza. Wśród nich znajduje się również główny bohater- Edward Kenway. Poznajemy go w dość nieciekawej sytuacji. Chłopak jest młody i niezadowolony ze swojego doczesnego życia. Taki stan utrzymuje się nawet po ślubie z piękną Caroline Scott, panną, którą w myślach miało wielu. Ma sobie za złe, że nie jest kimś. Nic dziwnego, że dostrzega swoją szansę po rozmowie z mężczyzną proponującym mu życie na statku. Kroplę przepełniającą puchar stanowią jednak zakapturzeni mężczyźni, którzy napadem na rodzinną hodowlę pozbawiają rodziców Kenway'a źródła zarobku. Pełen obaw Edward wsiada na statek "Orzeł". "Chcę posmakować dobrego życia... Łatwego życia", mówi. Nie wie jeszcze, że czeka go coś więcej, niż morska przygoda, a pozorny łatwy zarobek wplącze go w głęboki konflikt między asasynami i templariuszami- dwoma zakonami o sprzecznych ideologiach.

Po uszy zakochałam się w głównym bohaterze tej powieści. Uwielbiam sposób, w jaki kreuje go pisarz- pijaczyna szukający łatwego zarobku. Osoba, która wie, jak nisko upadła, a mimo tego nie poddaje się, szukając coraz to nowych rozwiązań. Nie zawsze mu się udaje; raz na wozie, raz pod wozem (a może powinnam napisać raczej: raz na statku, a raz w wodzie?). Ma on swoje demony, z którymi walczy. Kiedy jednak on i jego kompani odnoszą sukcesy, odczuwałam dziwną satysfakcję. Uwielbiam cięty język Edwarda i często wypowiadane przez niego słowa "Trzeba mnie było zabić, kiedy miałeś okazję". Z pasją obserwowałam wewnętrzną przemianę, kiedy z młodocianego pirata stawał się dojrzałym mężczyzną, świadomie podejmującym decyzje i kształtującym od nowa swoją hierarchię wartości. Także jego spojrzenie na tytułowe wyznanie wiary stanowi pretekst do głębszych rozważań nad znaną dla wszystkich fanów serii sentencję: "Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone". Tak, pan Kenway na długo zagości w moim sercu i umyśle i sądzę, że zasługuje na honorowe miejsce wśród moich ulubionych postaci.

"Jeśli bowiem nic nie jest prawdą, to po co w cokolwiek wierzyć? A jeśli wszystko jest dozwolone... Czemu nie spełniać każdej swojej zachcianki?"

Kolejną rzeczą, która całkowicie mnie urzekła, były opisy. Autor dyskretnie wplata piękne metafory i bogactwo epitetów wśród piracką gwarę. Nie wiedziałam, że opis morza kiedykolwiek wprawi mnie w osłupienie- w końcu to tylko słona woda śmierdząca rybami. A jednak. Wszystkie rzeczy, które dla bohaterów stanowią codzienność, pisarz odkrywa na nowo. Miałam wrażenie, że jeśli podniosę głowę, to nie będę wśród zaśnieżonych mazur, a w samym sercu Karaibów. Coś niezwykłego. Zabrakło mi jedynie głębszego przedstawienia wyglądów postaci, niemal całkowicie pominiętych. Dwa razy złapałam się na tym, że akcja potoczyła się na tyle szybko, że się pogubiłam. Nie wiem tylko, czy to ja jestem tak nieuważnym czytelnikiem, czy zdarzyło się to większej ilości osób. Wynagrodził mi za to sposób przedstawienia wydarzeń- już na pierwszych stronach zostajemy poinformowani, że cała powieść jest monologiem Edwarda. Z niecierpliwością czekałam na ujawnienie jego rozmówcy (nie powiem, że byłam zaskoczona, bo grałam wcześniej w grę i jeszcze przed połową domyśliłam się, kim jest ta postać).

Ogólne wrażenie jest dla mnie nadzwyczaj satysfakcjonujące. Bohaterowie nie są przerysowani, każdy posiada słabości, tak jak zwykli ludzie. Sama fabuła toczy się dość szybko, każdy rozdział ocieka akcją. W najbliższej przyszłości mam plan wracać do tej powieści- jeśli nie w całości, to przynajmniej do ulubionych fragmentów.



Na koniec jeszcze napiszę, że starałam się traktować grę i książkę jako dwa różne dzieła i nie opierać się w stu procentach na tym, że te pierwsze to absolutnie najlepszy powód do tego, by mieszkać na planecie Ziemia, gdzie mamy dostęp do konsol z cudowną grafiką i panów piratów.

Moja ocena: 8/10

poniedziałek, 18 stycznia 2016

3. K. Korsak "Jestem Kibolem" (Kącik Starszego Brata)




Dzisiejszy post będzie wyglądał trochę inaczej, bo nie jest pisany przeze mnie, a przez mojego kochanego brata :) Mam nadzieję, że częściej będzie chciał dzielić się ze mną (a także z czytelnikami mojego bloga) przemyśleniami na temat swoich książek, których tematyka jest zupełnie inna od fantasy i YA, które czytuję ja, a mianowicie... piłka nożna. Zapraszam do lektury.

„-Głową tradycyjnej rodziny jest mężczyzna – powiedział Kocur z ironicznym uśmiechem, a ja w pierwszej chwili nie złapałem, o co mu chodzi. – I on nie tylko decyduje, co robi on sam, ale także, co robią jego żona i dzieci. Żona ma oczywiście wiele swobody i może gotować, co chce. Ale jak mąż zdecyduje, że mają być zrazy, to mają być zrazy i koniec – Kocur przywołał moje porównanie rodziny do młyna i podziału w nim ról, gdzie mąż to chuligani, żona to ultrasi, a dzieci to reszta młyna.”

Tak wygląda ułożenie hierarchii kibiców w każdej drużynie piłkarskiej. Przedstawiony fikcyjny bohater, kibic, chuligan w książce Krzysztofa Korsaka „Jestem Kibolem” pozwala nam wejść w ten dość hermetyczny świat. Niemalże obnaża się do nagości ze swoich uczuć i rysuje nam swoje dylematy, przed którymi stawia go życie kibola. Zabiera nas w podróże po Polsce zatłoczonym pociągiem, a także wpuszcza nas do własnego domu - na stadion Stilonu Gorzów. Jedni powiedzą wariat inni idiota, mój Tata nazwie Go imbecylem, który jak Szpilka „organizuje ustawki”. A na co dzień? Zwykły człowiek, tak bardzo zwykły, że może właśnie jest Twoim nauczycielem historii?

„Życie kibicowskie to nie jest wybór między dobrem a złem. Życie kibicowskie to wybór między systemem a buntem”

Ocena: 7-8/10



sobota, 16 stycznia 2016

2. A. Christie "Samotny dom"- recenzja



Wiesz, Hastings, twoja obecność działa na mnie w przedziwny sposób. Ty zawsze kierujesz swoje podejrzenia na tak oczywiście fałszywy trop, że wprost kusi mnie, żeby iść w przeciwnym kierunku.

Jak znaleźć niedoszłego mordercę? Z odpowiedzią na to pytanie spieszy nam najpopularniejszy bohater w historii kryminałów.
Hercules Poirot wybiera się na emeryturę. Nieprawdopodobne? Każdy potrzebuje jednak w życiu trochę odpoczynku. Legendarny detektyw wybiera się do malowniczej miejscowości St. Loo, gdzie ma nadzieję na relaks. Długo nie musimy jednak czekać, żeby okazało się, że pomoc w rozwiązaniu zagadki jest potrzebna niemal od zaraz. Ktoś znalazł zwłoki? Nie. Tym razem nie ma morderstwa, a jedynie jego próby. Panna Nick uniknęła śmierci już cztery razy. W każdym razie do każdej z sytuacji podchodzi z lekkim rozbawieniem. Nie jest posiadaczką wielkiej fortuny, a jedynie starego, rozlatującego się Samotnego Domu. Miejsc napawającego lękiem i złymi przeczuciami. Komu więc mogłoby zależeć na jej śmierci? Jakie fakty ukryte są przed naszymi bohaterami i tylko czekają na ich odkrycie? Jednego możemy być pewni- nic nie jest tym, na co wygląda.

Ostatnimi czasy jestem zakochana w powieściach kryminalnych. Uwielbiam otoczkę tajemnicy i uczucie, które ogarnia mnie, gdy bohaterowie odkrywają kolejne poszlaki. W tej kwestii nie zawiodłam się ani trochę. Dzięki wspaniałej narracji idealnie wczuwałam się w postać Hastingsa, odczuwając te same emocje, co on. Sama fabuła również mnie nie rozczarowała. Nawet po odłożeniu książki myślami wciąż krążyłam wokół powieści, zadając nieustannie pytania: "Kto?" i "Dlaczego?". Gubiłam się wśród kłamstw i tajemnic, jednak w pozytywnym sensie. Moją jedyną nadzieją na rozwiązanie zagadki stał się ponadczasowy Poirot. Akcja rozwija się dość szybko, kolejnym pozytywem jest brak zapychaczy, długich rozdziałów, podczas których największym wydarzeniem jest opis kamienia leżącego na drodze. Jednak nie jestem do końca zadowolona z rozwiązania sprawy. Nie powiem, osobiście oznaczyłam innego winowajcę, jednak motyw i samo złapanie złoczyńcy... Nie jestem do końca usatysfakcjonowana wykreowaniem postaci. Wydawały mi się naprawdę papierowe, zwłaszcza przyjaciółka panny Nick, której opis zmieniał się w każdym rozdziale do tego stopnia, że pod koniec sama nie wiedziałam, czy lubię tę postać, czy nie.

Na pewno nie polecam książki osobom, które dopiero pragną zacząć swoją przygodę z kryminałami. Uważam, że po takich książkach na początku oczekuje się czegoś innego. Powieść mogłaby jedynie zrazić (nie twierdzę jednak, że w każdym przypadku. Jeśli jednak jesteś fanem powieści kryminalnych czy samej Agathy Christie, jak najbardziej powinieneś sięgnąć po tę lekturę. Chociażby dla samej odskoczni od typowych książek tego gatunku.

Moja ocena: 6/10

czwartek, 14 stycznia 2016

1. Cześć + TMI Book Tag



Cześć.
Trudno jest napisać słowa, kiedy nie bardzo wiesz, do czego dążysz. Tak więc siedzę sobie teraz owinięta kocem jak naleśnik i próbuję maksymalnie skupić się na tym, co robię. Naprawdę nie mam pojęcia, o czym powinnam wspomnieć w tym poście (jako, że będzie pierwszym tutaj). Słowem wstępu- w internecie posługuję się pseudonimem Shadowfax, a wszystko, co tutaj piszę, będzie miało większy lub mniejszy związek z książkami. No, to tyle. To teraz do rzeczy.
Nie zostałam nominowana do tego tagu, ale jako że nie mam pojęcia, o czym pisać, zadecydowałam o TMI Book Tag. Zawiera na tyle ważne dla moli książkowych pytania, że będziecie mogli z nich wydedukować moje gusta czytelnicze.

1. Co teraz czytasz?
Aktualnie "Samotny dom" Agathy Christie. Ostatnimi czasy zakochałam się w jej kryminałach.

2. Co ostatnio przeczytałaś?
Paula Hawkins "Dziewczyna z pociągu". Książka ta po przeczytaniu opisu z tyłu i obejrzeniu okładki skojarzyła mi się z zimą (???), więc korzystając ze śnieżnej aury wokół z radością zabrałam się za pierwsze strony. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo zdziwiłam się, kiedy autorka zaczęła wspominać o upałach panujących wokół. Faktycznie dobrałam sobie sezonową książkę.

3. Największa, najdłuższa książka na twojej półce? 
"The collected works of Oscar Wilde"- 1098 stron. Nie, nie przeczytałam całości, ale lubię od czasu do czasu przeczytać wybrane pozycje ("Vera" aktualnie stanowi moją ulubioną sztukę, polecam gorąco fanom literatury XIX wieku)

4. Ulubiona seria?
Uwielbiam "Millenium" Stiega Larssona. Fakt, utknęłam, w trzecim tomie, ale wszystko w swoim czasie. Jednak uwielbiam bohaterów i ich historię, lubię się z nimi spotykać wieczorami. Kolejno kocham też cykl "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins, któremu sprzedałam swoją duszę. Naprawdę. Lubię też cykl "Obca" Diany Gabaldon. Nawet mimo ich przerażającej objętości (powyżej 1000 stron, powaga).

5. Ulubiona para (OTP)?

Kolejne cholernie trudne pytanie! Jamie i Clary z "Obcej". Albo Sam i Celaena ze "Szklanego tronu". Albo Tessa i Will z "Diabelskich maszyn". Ciężko mi wybrać jedną parę.



6. Czy kiedykolwiek  kochałaś jakiegoś bohatera, ale później zaczęłaś go nienawidzić?
Gale'a z "Igrzysk śmierci". Sądzę, że osoby, które przeczytały tę serię, zrozumieją. Może nie jest to typowa nienawiść, ale nie mogę powiedzieć, że żywię do niego takie samo uczucie, jak na początku cyklu.

7. Ulubiona okładka?
"Miasto cieni", "Panowie Salem" o "Zakochany Dracula" (głównie ze względu na sentymentalną wartość, którą stanowi dla mnie cała powieść).

8. Ulubieni bohaterowie (fictional crush)?
Moje serce krzyczy Sebastian Verlac ("Dary anioła"- Cassandra Clare)! Jestem ogromną fanką tej postaci i jej imieniem nazwałam swój czytnik kindle(jestem normalna, uwierzcie). Kolejny mój crush to dość nietypowy wybór: Rodion Raskolnikow z powieści Dostojewskiego "Zbrodnia i kara". Nie chodzi mi tu o wygląd czy jakieś super szarmanckie zachowanie, ale bardziej o portret psychologiczny. Imponują mi inteligentni mężczyźni, więc... Ach. Z damskiej części książkowych postaci imponuje mi Claire Randall z powieści "Obca". Uwielbiam pewne siebie kobiety, które wiedzą, czego chcą w życiu.

9. Akcja czy romans?
To zależy. Nie, żartuję. Romans. Oczywiście, że moja zbłąkana dusza beznadziejnej romantyczki wybierze wątek miłosny.

10. Jak długo zajmuje ci przeczytanie książki?
Krótka i ciekawa- jeden dzień. Krótka, ale nudno- do 4 dni. Długa i ciekawa- 1-6 dni. Długa i nudna- całe wieki. Kolosy powyżej 700 stron zazwyczaj zajmują mi około półtora tygodnia, chyba, że mam dużo nauki.

11. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Za dużo wolnego czasu.

12. Ulubiona filmowa adaptacja?
"Dziewczyna z tatuażem" (2011) i "Igrzyska śmierci" (2012).

13. Ulubiona ścieżka filmowa z adaptacji książki?
Uwielbiam Trent Renzor za "Dziewczynę z tatuażem" (chyba zaczynam się powtarzać, wybaczcie).

14. Ulubiony fandom?
Żaden. Fandomy kojarzą mi się ze złem koniecznym i wiecznymi kłótniami, więc nie przyznaję się do należności do któregokolwiek z nich. Mogę być fanką czegoś bez przyznawania się do tego.

15. W świecie której książki chciałabyś żyć?

"Portret Doriana Graya" Oscara Wilde. Wiem, że jest to książka osadzona po prostu w XIX wieku, ale nic nie poradzę, ze jestem zakochana w całej tej epoce. Marzą mi się te wszystkie bale, pokusy i etykieta. W obecnych czasach jest to niemal coś egzotycznego.

"Władca pierścieni" Tolkiena. Kocham fantasy całym sercem, a zwłaszcza tę trylogię. Chciałabym być jakimś elfem czy inną driadą i hasać po lesie z łukiem wśród akompaniamentu ptaków... ta więź z naturą, czy coś.


16. Piszesz?
Tak, rozprawki analizujące temat wiersza na polskim. Tak, piszę jakieś pseudo opowiadania, często jakieś alternatywne zakończenia ulubionych książek czy fragmentów. Póki co siedzą one grzecznie uporządkowane w kolejności alfabetycznej w moim komputerze, chociaż szczerze przyznam, że marzy mi się wydanie własnej powieści.

To by było na tyle. Nie nominuję nikogo, bo jestem zupełnie nowa w świecie książkowego blogowania i nawet nie bardzo wiem, na czym to polega. Mam nadzieję, że ciepło mnie przywitacie. 
© Barykada z książek
Maira Gall